Pro memoria

Przez ponad 30 lat, codziennie prymas Stefan Wyszyński prowadził zapiski, które zatytułował Pro memoria. Pisał więc „dla pamięci”, by zachować od zapomnienia to, co ważne. Prowadził dziennik od października 1948 roku do maja 1981 roku. Ostatnia notatkę sporządził  12 maja 1981 roku, na dwa tygodnie przed śmiercią.

Prymas robił zapiski najczęściej następnego dnia rano, ale pisał także w ciągu dnia. Pisał nie tylko o wydarzeniach dnia codziennego – spotkaniach, rozmowach, podróżach – ale także notował swoje refleksje, obserwacje, opinie. Dziennik Pro memoria jest więc niezwykle cennym świadectwem życia kard. Stefana Wyszyńskiego, ale także źródłem informacji o Kościele i Polsce z lat 1948-1981.

Od 2017 roku zapiski prymasa Pro memoria są publikowane w naukowym opracowaniu. Jest to pierwsza edycja krytyczna całego tekstu, obejmującego lata 1948-1981 (wcześniej ukazywały się fragmenty dziennika). Seria obejmować będzie 27 tomów. Większość tomów zawiera notatki z jednego roku, wyjątkiem jest tom III, który obejmuje zapiski z okresu uwięzienia prymasa 1953-1956, czy tom I z lat 1948-1952, w którym brakuje dużej części zapisków (od lutego 1949 do października 1951 roku).

Oryginalne zapiski prymasa Stefana Wyszyńskiego  są przechowywane w archiwum archidiecezji gnieźnieńskiej.

W wydaniu krytycznym zapisków prymasa ważną rolę odgrywa Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nasza uczelnia wchodzi w skład grupy sześciu podmiotów, wydających Pro memoria. Oprócz UKSW należą do niej także: Archidiecezja Gnieźnieńska, Archidiecezja Warszawska, Instytut Pamięci Narodowej, Instytut Prymasa Wyszyńskiego oraz Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Zespół Redakcyjny Pro memoria tworzą: dr hab. Paweł Skibiński (przewodniczący), dr Ewa K. Czaczkowska, ks. dr Andrzej Gałka, Anna Rastawicka.

25 września, piątek
Warszawa

(…) Wkrótce byliśmy na Miodowej. Wydałem dyspozycje p. Antoniemu[1] na jutro. W sieni domu nikogo nie zastałem. Poszedłem na górę i zaraz udałem się na spoczynek.

Bodaj w pół godziny [później] usłyszałem kroki skierowane do mego mieszkania. Przyszedł ks. Goździewicz[2]. Melduje, że jacyś panowie przyszli z listem od min. Bidy[3] do bp. Baraniaka[4] i proszą o otwarcie bramy. Wyraziłem zdziwienie: „O tej porze? Zresztą – dodałem – proszę im powiedzieć, że wszelkie listy od min. Bidy są przekazywane do Sekretarza Episkopatu, bp. Choromańskiego[5]. Dziwi mnie ta wizyta, bo min. Bida dobrze wie, do kogo należy kierować listy”. Tknięty [a] przeczuciem wstałem i ubrałem się.

Istotnie, w bramie stało kilka osób i mocno szturmowali klamkę. Wrócił ks. Goździewicz, który moją informację dla spóźnionej delegacji przekazał p. Cabankowi[6].

Już dobrze wiedziałem, kto nas odwiedza. Zszedłem na dół i kazałem otworzyć bramę. Właśnie w tej chwili wszedł bp Baraniak, prowadzony z ogrodu przez grupę ludzi, którzy tłumnie weszli do Sali Papieży. „Ci panowie – mówi biskup – chcieli [b] strzelać”. „Szkoda – odpowiedziałem – wiedzielibyśmy, że to napad, a tak to nie wiemy, co sądzić o tym nocnym najściu”. Jeden z panów wyjaśnia, że przychodzą w sprawie urzędowej i że dziwią się, iż nikt bramy nie otwiera. Odpowiadam: „Godziny urzędowe u nas są za dnia i wtedy i bramy, i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje”. „Ale państwo ma prawo – odpowiada ów pan – zwrócić się do obywateli, kiedy chce”. Wyjaśniam, że i państwo ma obowiązek być przyzwoite wobec obywateli, zwłaszcza wobec takich, o których wiadomo, że są zawsze dostępni [c].

Wyszedłem na dziedziniec, by odszukać p. Cabanka, gdyż nikogo z księży przy mnie nie było. Ale nasz „Baca” rzucił się na jednego z panów[7], który szedł za mną, i skaleczył go. Wobec tego wróciłem ddo przedsionka, by zaopatrzyć rannegod. Siostra Maksencja[8] przyniosła jodynę [e]. Zapewniłem rannego, że pies jest zdrowy. Sprowadzono bp. Baraniaka; weszli trzej panowie z bramy frontowej i wszyscy udaliśmy się do Sali Papieży. Jeden z przybyłych wystąpił oficjalnie z wymówką, że władzy państwowej nie otwiera się drzwi. Wyjaśniłem, że dotąd jeszcze nie wiem, czy mam przed sobą przedstawicieli władzy, czy napad. Żyjemy tu na pustkowiu, wśród ruin i gruzów, i dlatego w nocy nikogo nie wpuszczamy. Tym bardziej, że ci panowie „w bramie” zaczęli od kłamstwa.

Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy – podał papier, zawierający decyzję rządu cz dnia wczorajszego; mocą tej decyzjic mam natychmiast być usunięty z miasta. dNie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskamid. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości tego przyjąć nie mogę, gdyż ew decyzji nie widzę podstaw prawnych; nie mogę też poddać się decyzji z uwagi nae sposób załatwiania sprawy. Przedstawiciele rządu tyle razy prowadzili ze mną rozmowy, i p. [Franciszek] Mazur[9], i p[an] prezyd[ent] Bierut[10]. Jeśli są niezadowoleni z mojego postępowania, znali drogę, na jakiej mogli mi to powiedzieć. Decyzja rządu jest wysoce szkodliwa dla opinii o Polsce, gdyż ściągnie na nią ataki propagandy zagranicznej. Decyzji tej nie mogę się poddać i dobrowolnie tego domu nie opuszczę. Urzędnik[11] prosił, by podpisać list, że go czytałem. [f] Na karcie dolnej listu napisałem wręczonym mi piórem: „Czytałem” i umieściłem swoje inicjały.

Udałem się na górę, ze mną kilku panów. Dom był pełen ludzi i na dole, i przed kaplicą. W prywatnym mieszkaniu polecono mi zabrać to, co mi jest potrzebne. Oświadczyłem, że nic zabierać nie mam zamiaru. Jeden z urzędników zaczął tłumaczyć, że życie ma swoje wymagania. Odpowiadam, że tym wymaganiom każdy obywatel czyni zadość w swoim domu. Na apróby perswazji ponawiama protest raz jeszcze przeciwko nocnemu najściu na mój dom. Urzędnik nalega, bym przystąpił do zbierania [b] swoich rzeczy. Przychodzi s. Maksencja, która przyłącza się do tych nalegań. Odpowiadam: Siostro, nic nie zabieram. [c] Siostra składała ślub ubóstwa i wie, co on znaczy. Panowie zaczynają się denerwować. Jeden z nich zabrał walizy i udał się do sypialni.

Przyprowadzono bp. Baraniaka. Pytają mnie: kto dtu jest gospodarzemd? Odpowiadam: „Nie wiem, kogo zabieracie. Gospodarzem epodczas mej nieobecności jeste bp Baraniak”. Składam księdzu biskupowi oświadczenie, że to, czego jest świadkiem, uważam za gwałt. Proszę, by nikt nie podejmował mojej obrony. W razie procesu, nie chcę adwokatów. Bronić się będę sam. Bp Baraniak odchodzi. Pozostaję dłuższy czas w pracowni; porządkuję książki. Wreszcie jeden z panów fproponuje, byśmy przeszli dof gabinetu przyjęć. Przechodzimy na drugą stronę domu. Tutaj zdołałem pozbierać nieco papiery i złożyć do szafy. gZauważyłem kilka nowych papierów, gotowych do podpisania; zaopatrzyłem je w podpisy i złożyłem na zwykłym miejscug. Od tej chwili nie widziałem już nikogo z domowników. Nie hwidziałemh ani ks. Goździewicza, ani ks. Padacza [i]. Przyniesiono mi palto i kapelusz. Wziąłem brewiarz i różaniec. Proponują mi przejście do prywatnego mieszkania. Wracam do pracowni. Pytają mnie, czy wszystko zabrałem. Raz jeszcze protestuję przeciwko gwałtowi, niczego nie zabieram, mam brewiarz i różaniec. Wychodzimy na korytarz. Chcę wstąpić do kaplicy. Przedstawiciel władzy stawia warunek: „O ile ksiądz prymas nie będzie stawiał oporu, bo i po cóż mamy się szarpać”. – Nie przyjmuję tego warunku. Wstąpiłem na chwilę do kaplicy, by spojrzeć na tabernakulum i na moją Matkę Bożą – w witrażu. Zeszliśmy na dół. Z progu raz jeszcze spojrzałem na obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, wiszący nad wejściem do sali papieskiej, raz jeszcze złożyłem protest i wyszedłem do samochodu. Wsiadło trzech panów. Nie wiem dokładnie, która mogła być godzina, gdy opuszczaliśmy bramę ul. Miodowej. W każdym razie – na pewno po godz. 2400.

Samochód skierowano w ul. Długą; otoczyło nas sześć innych. Cała ekipa ruszyła koło pałacu Mostowskich na linię W-Z, przez most Śląsko-Dąbrowski i Zygmuntowską ku Jabłonnie. Droga prowadziła na Nowy Dwór, Dobrzyń n[ad] Drwęcą, do Grudziądza. aPo drodze nie mogłem odczytać żadnego drogowskazua. Widniało, gdy zatrzymaliśmy się na północnym przedmieściu Grudziądza. Po krótkim postoju zawróciliśmy bw kierunku Jabłonowab. Ludzie dążyli do pracy. Przyjechaliśmy z powrotem do Rywałdu[12]. Było to miejsce przeznaczenia mojego. (…)

Źródło:

S. Wyszyński, Pro memoria Tom III: 1953-1956, redaktorzy naukowi Iwona Czarcińska, ks. Andrzej Gałka, Warszawa 2017, s. 3-7.

Przypisy 

[1] Antoni Jędrzejczak – kierowca prymasa, zwerbowany przez UB jako TW „Kowalski”.

[2] Hieronim Goździewicz (1911–1984), ksiądz, pracownik SPP. Święcenia 1934. 1941 doktorat z prawa kanonicznego w Rzymie. 1941–1946 przebywał w Chile, w 1947 na prośbę kard. Hlonda wrócił do kraju. 1961–1984 kierownik SPP. Dwukrotnie zwerbowany przez UB jako TW „Heniek”.

[3] Antoni Bida (1897–1980), 1950–1954 dyrektor Urzędu ds. Wyznań, przed wojną członek KPP, po wojnie PPR i PZPR, od 1949 dyrektor Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.

[4] Antoni Baraniak SDB (1904–1977), biskup pomocniczy gnieźnieński 1951–1957, kierownik SPP 1948–1953, 1953–1956. 1953 aresztowany przez władze komunistyczne, bezpośrednio po uwięzieniu prymasa Wyszyńskiego. Poddany brutalnemu śledztwu w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. 1955 zwolniony i izolowany w Marszałkach k. Ostrzeszowa. Święcenia kapłańskie 1930, biskupie 1951. 1933–1948 sekretarz prymasa Hlonda, a następnie 1948–1953 prymasa Wyszyńskiego. 1957–1977 arcybiskup metropolita poznański. Bliski współpracownik prymasa Wyszyńskiego.

[5] Zygmunt Choromański (1892–1968), biskup pomocniczy warszawski 1946–1968 i sekretarz generalny KEP, dr prawa kanonicznego. Święcenia 1916. W okresie międzywojennym kanclerz kurii, 1939–1968 proboszcz parafii św. Aleksandra w Warszawie. 1948–1949 wikariusz generalny i kapitulny archidiecezji warszawskiej, od 1949 członek Komisji Mieszanej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu Polski, a od 1956 Komisji Wspólnej. Jeden z głównych twórców polityki Episkopatu wobec rządu PRL i bliski współpracownik prymasa.

a W rękopisie skreślone: złym.

[6] Jan Cabanek (1896–1965), dozorca w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

b W rękopisie skreślone: do mnie.

c W rękopisie skreślone: Rozmawiałem tyle razy z p[anem] prezydentem i z p. Mazurem i ci panowie dobrze wiedzą, jak łatwo jest ze mną się skontaktować.

[7] Nieznany dotychczas z imienia i nazwiska funkcjonariusz Departamentu XI MBP.

d W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: poszedłem na górę po jodynę.

[8] Maksencja Helena Jechalik CSSE (1903–1983), elżbietanka, z zawodu pielęgniarka. Świadek aresztowania prymasa Wyszyńskiego. 1946–1948 posługiwała kard. A. Hlondowi, od 1949 prymasowi Wyszyńskiemu. 1950–1963 przełożona wspólnoty elżbietanek pracujących w rezydencji prymasa. Śluby wieczyste 1933, 1958–1970 radna prowincji warszawskiej.

e W rękopisie skreślone: którą opatrzyła nogę rannego. Wrócił.

c–c W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: podają do wiadomości.

d–d W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: Przyczyną tej decyzji są moje kazania, siejące niepokój i podburzające opinię publiczną.

e–e W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: nie zgadzam się zarówno na motywy, jak i na.

[9] Franciszek Mazur (1895–1975), działacz komunistyczny, 1952–1956 wicemarszałek Sejmu I kadencji, 1952–1957 zastępca przewodniczącego Rady Państwa, 1950–1956 członek Biura Politycznego KC PZPR odpowiedzialny za sprawy związane z Kościołem. Członek Komisji Mieszanej od 1949. W okresie międzywojennym członek WKP(b), następnie KPP.   1957–1965 ambasador w Czechosłowacji.

[10] Bolesław Bierut (1892–1956), działacz komunistyczny. 1948–1954 przewodniczący KC i Sekretariatu KC PZPR, 1952–1954 prezes Rady Ministrów. 1954–1956 I sekretarz KC PZPR, zmarł nagle w Moskwie. Od 1912 w PPS-Lewicy, od 1918 w KPP. 1939–1943 przebywał w ZSRR, agent NKWD. 1944–1947 prezydent KRN, 1947–1952 prezydent RP.

[11] Prawdopodobnie dyrektor Departamentu XI MBP płk Karol Więckowski, asystował naczelnik Wydziału I Departamentu XI MBP płk Zbigniew Paszkowski.

f W rękopisie skreślone: Odpowiadam: list jest zaadresowany do mnie, jest więc moją własnością. A [nieczytelne] urzędnik oświadczył, że nie może mi zostawić listu. W takim razie należy mi się przynajmniej odpis.

a–a W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: czynione mi uwagi.

b W rękopisie skreślone: pakowania.

c W rękopisie znak dopisku, ale nie można go odnaleźć. W Zapiskach więziennych w tym miejscu: Ubogi przyszedłem do tego domu i ubogi stąd wyjdę.

d-d W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: zostaje w domu.

e-e W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: jest tu.

f–f W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: pyta, gdzie jest.

g–g W rękopisie zdanie dopisane.

h–h W rękopisie nadpisane nad skreśleniem: pokazał się.

i W rękopisie skreślone: którego nie widziałem cały czas najścia.

a–a W rękopisie zdanie dopisane z boku tekstu zasadniczego.

b–b W rękopisie dopisane nad skreśleniem: z powrotem.

[12] Rywałd Królewski – wieś niedaleko Grudziądza z klasztorem Braci Mniejszych Kapucynów wybudowanym przy sanktuarium Matki Bożej Rywałdzkiej w 1747. W wyniku kasaty zakonnicy opuścili Rywałd, powrócili w 1947, objęli klasztor zdewastowany, bez światła elektrycznego, bieżącej wody i wewnętrznego uposażenia.